Minęło już trochę czasu od poprzedniego wpisu na temat wegańskiego dbania o tatuaże, więc najwyższa pora na test kolejnego produktu tym razem H2Ocean. poprzedni wpis na temat TATTOOMED znajdziecie TUTAJ, w poście tym znajdziecie również kilka informacji na temat na temat Alantanu oraz lanoliny, którą maść ta zawiera.
Skład: Woda oczyszczona (dejonizowana / odwrócona osmoza), kwas stearynowy (kokosowy), Glyceryl Stearate, PEG-100 stearynian, benzoesan alkilu C12-15, kaprylowy / kaprynowy, gliceryna (roślinny), Dimethicone (krzemionka), olej jojoba, mikrokrystaliczna celuloza, róży Olej z nasion, PEG 8 Sterate, alkohol cetylowy, Aloe Vera, trietanoloamina, octan tokoferolu (witamina E), alantoina, sól morska, Sclerotium gumy.
Krem, który kupiłam miał 74 ml. Do dzisiaj od zrobienia tatuażu minęły dokładnie dwa tygodnie, H2Ocean jest bardzo wydajny bo po tych 14 dniach mam go nadal sporo w tubce. Tak samo jak maść TATTOOMED nie zostawia tłustej skóry i nie lepi się do ubrań, co dla mnie jest wielkim plusem.
Dziarka wygląda spoko, choć jest kilka rzeczy do poprawki… nie zwalałabym jednak tego na maść lecz na moje kłopoty skórne… tak już mam 😦
No ale mimo mojego zapalenia łojotokowego skóry, H2Ocean sprawdziło się super, zero krost, uczuleń, reakcji alergicznych… a uwierzcie mi, że czasem po zwykłym balsamie do ciała mam problemy ze skórą. Więc polecam wszystkim wrażliwcom 🙂
Krem znajdziecie między innymi w sklepie WILDCAT, znajdziecie tam również pianki do mycia tatuażu, których jeszcze nie testowałam bo ciągle pozostaje wierna płynowi go higieny intymnej z Ziaji (Ziaja również wege więc polecam).
Dajcie znać jakie znacie jeszcze kosmetyki wegańskie do pielęgnacji tatuażu, chętnie przetestuję!
A w głównym zdjęciu Bombas no bo przecież VEGAN FRIENDLY.